Skip links

Moja Kariera OdNowa Agnieszka Herman

Dzisiaj w cyklu wywiadów „Moja Kariera Odnowa” przedstawiam wywiad z Agnieszką Herman, właścicielką firmy Desiagnes Wedding Planner. Agnieszka ukończyła pedagogikę specjalną oraz opiekuńczą na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie,  a także Studia Podyplomowe Public Relations na  Politechnice Gdańskiej. Ma w swojej karierze zawodowej wieloletnią pracę jako logistyk na ośrodku kolonijnym, a następnie w agencji eventowej. Ślubami interesowała się od zawsze, a teraz zajmuje się ich przygotowaniem zawodowo. Jej codzienne motto brzmi : „Nie ma problemów, są wyzwania”.

– Agnieszko, bardzo dziękuję, że zgodziłaś się na wywiad ze mną. Szukam osób, które w pewnym momencie życia zdecydowały się na rozpoczęcie swojej zawodowej kariery od nowa, porzuciły bezpieczną pracę i zaczęły tworzyć coś zupełnie nowego. Ty masz na swoim koncie kilka ciekawych, zawodowych przewrotów, prawda?

– Agnieszka: To prawda. Każde kolejne doświadczenie zawodowe zasiewało myśl o prowadzeniu w przyszłości własnej firmy, a i tym samym dobrze mnie do niego przygotowywało. Z perspektywy czasu bardzo się cieszę z przebiegu mojej ścieżki zawodowej. Dzięki temu agencję otworzyłam w idealnym momencie – nie za wcześnie i nie za późno. Po prostu czułam, że to jest to.

– Zacznijmy zatem od samego początku. Logistyk na ośrodku kolonijnym brzmi ciekawie. Czy to była Twoja pierwsza praca? Czy to zajęcie było tylko sezonowe? Jeśli tak, to czym zajmowałaś się pomiędzy wakacjami?

– Agnieszka: Tak, była to moja pierwsza praca, na pełnym etacie, w świetnym biurze podróży. I właśnie to stanowisko wspominam najcieplej i najlepiej. Do biura trafiłam dzięki wcześniej pracy u nich jako wychowawca kolonijny.

Praca była niesamowicie kreatywna przez cały rok, ponieważ pracowałam poniekąd dla dzieci, więc mogłam wykorzystać wiedzę i doświadczenie zdobyte na ukochanych studiach. Biuro wtedy  posiadało 2 ośrodki, na których czasami pracowaliśmy zamiennie z kolegami z działu (docelowo jednak każde z nas miało pod opieką swoje miejsce ? ). Współpracował ze mną kierownik ośrodka oraz kierownik kolonii.

– Trafić zaraz po studiach do takiej ciekawej pracy i co ważniejsze, być z niej zadowoloną, to naprawdę szczęście!

– Agnieszka: Tak, to prawda. Miałam naprawdę dużo szczęścia. Praca na ośrodku była sezonowa, trwała mniej więcej od kwietnia do końca września. Zaczynaliśmy obsługą grup na zielonych szkołach, następnie 7 turnusów kolonijnych i znów zielone szkoły. Byłam odpowiedzialna za zatrudnienie kadry: wychowawców i instruktorów zajęć, tworzenie dla nich grafików, zaopatrzenie w niektóre materiały na zajęcia, prowadzenie dokumentacji kolonijnej, zapisy na zajęcia fakultatywne, rozliczanie „milionów” faktur, a w czasie zielonych szkół to samo oraz kontakt z nauczycielami. Praca była niesamowicie odpowiedzialna. Wielokrotnie byłam osobą decyzyjną, a moje postanowienia przekładały się na jakość naszej wspólnej pracy i na wizerunek firmy. Praca wymagała podejmowania szybkich decyzji (niestety do tej pory nie umiem zapanować nad pogodą 😀 ), naszym celem było szczęście średnio ponad 200 dzieci na turnus (oraz ich rodziców, bo jednak oddawali swoje pociechy nam na wiele dni).

A poza sezonem praca biurowa. Najbardziej lubiłam tworzenie nowych programów na kolejny sezon. Poza tym składanie nowego katalogu, a następnie jego dystrybucja na Polskę, co wiązało się z kilkutygodniową delegacją. Przez styczeń i luty zjeżdżałam połowę północnej i wschodniej Polski, w moim boskim seicento, nie raz w paskudnych warunkach i jakbym miała znowu to robić, to powiedziałabym tylko: dajcie mi auto i dużą kawę !

Mogę o tej pracy opowiadać godzinami, bo to cudowne wspomnienie…

– To słychać, że ją ciepło wspominasz. Świetna praca! Ale jednak przyszedł moment na zmianę. Jak trafiłaś do agencji eventowej? Skąd taki pomysł?

– Agnieszka: Niestety po 5 latach moi szefowie skończyli dzierżawić ośrodek, na którym pracowałam. Trafiłam do biura i zajmowałam się księgowością. Trwało to zaledwie 6 miesięcy. Niestety, tak jak po tacie odziedziczyłam smykałkę do logistyki, tak po mamie niechęć do wszelkich faktur, umów itp. zajęć (po założeniu agencji pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam było wynajęcie biura rachunkowego 😀 ). Z wielkim bólem w sercu zdecydowałam się rozstać z biurem. Dostałam pracę jako nauczyciel tańca dla dzieci w jednej z olsztyńskich szkół tańca, a jednocześnie dorabiałam sobie jako instruktor właśnie w owej agencji eventowej. Po kilku miesiącach w szkole tańca przyszedł mały kryzys zdrowotny, przez co musiałam się z nimi pożegnać. Parę tygodni później dostałam pracę w eventach ?

– I czym tam się zajmowałaś?

– To było bardzo ciekawe doświadczenie, bo zajmowałam tam aż 3 stanowiska…

– Prawdziwa kobieta pracująca!

– Agnieszka: Tak, żadnej pracy się nie boję ? Zaczynałam jako asystent event menagera, Traf chciał, że moim mentorem był kolega mojego obecnego narzeczonego, więc było mi łatwiej się zaaklimatyzować. Pracowałam na tym stanowisku 5 miesięcy. Bardzo dużo się nauczyłam, jeśli chodzi o sprzedaż i obsługę klienta firmowego. Ponadto dalej jeździłam na eventy jako instruktor.

Następnie przeszłam do ukochanej logistyki. No i dostałam szkołę życia. To już nie byli wychowawcy, 15 grup, grafik w 3 godziny ułożony na 11 dni. W sezonie agencja realizowałam nawet do 30 imprez DZIENNIE!, a każdą z nich obsługiwało co najmniej 5 osób. Trzeba było tych instruktorów rekrutować, przeszkolić, rozpisać, następnie 24 h/dobę pilnować przebiegu imprez i tak cały sezon. Były nas wtedy 3 osoby, ja, kolega oraz nasz główny logistyk. Było niesamowicie ciężko, ale to, co stamtąd wyniosłam jest jednym z większych moich doświadczeń, za które jestem niesamowicie wdzięczna.

Ostatni rok to był dział marketingu i przyznam, że bardzo lubiłam tę pracę. Opracowywałam materiały wewnętrzne dla biura, pomagałam w tworzeniu niektórych programów i dbałam o stroje i scenografie, które jeździły na eventy wieczorne, oraz niektóre outdoory. I znów niestety zdrowie w pewnym momencie nie dopisało, mocno ograniczyło moje możliwości i nie mogłam pracować na 100 %. Wtedy właśnie podjęłam decyzję, że nie chce mi się już szukać pracy, byle gdzieś pracować, tylko to jest mój czas. Na szczęście ze zdrowiem już mamy sztamę, więc mogłam się bez problemu realizować ?

– Jednym słowem zdolności organizacyjne, które musiałaś mieć i w pracy na koloniach i w firmie eventowej, pomogły Tobie w tym, co robisz teraz. Opowiedz, jak zrealizowałaś swoją pasję, bo od dziecka interesowałaś się ślubami, prawda?

– Agnieszka: Powiem tak, od gimnazjum byłam „brzydkim kaczątkiem” i moim wielkim marzeniem było znalezienie wielkiej miłości i ślub marzeń…

– Brzydkim kaczątkiem? Nie chce mi się wierzyć!

 – Agnieszka: Naprawdę, tak było! Moją pierwszą suknię ślubną uszyłam w wieku 4 lat dla mojej lalki Barbie (niestety była za wąska w golfie, była długa, prosta, minimalistyczna i z długimi rękawami ? ). Muszę tu napomknąć, że nie założyłam agencji po wzięciu własnego ślubu. Sama nadal jestem narzeczoną ! Ani po obejrzeniu sławnego filmu „Powiedz tak”, który lubię, ale nie pokazuje nawet 1/10 naszej pracy. Praca konsultanta jest dla mnie najlepszą pracą na świecie, spełniam się w niej w 100000%. Nie ma dla mnie problemów i sytuacji stresowych – są wyzwania.

Wedding Plannerka, to chyba wymarzona praca wielu młodych dziewczyn…

– Agnieszka: To prawda, że wiele osób marzy o takiej pracy. Trzeba przy tym wszystkim zdawać sobie również sprawę z tego, jak jest równocześnie ciężka i odpowiedzialna. Jesteśmy odpowiedzialni za jednej z najpiękniejszych dni w życiu naszych par, tu nie ma miejsca na pomyłki. Trzeba mieć zawsze plan B, C i Z jeśli trzeba od samego początku. Przewidywać kilka różnych scenariuszy. Sezon to wiele nieprzespanych nocy, ale jakich pięknych.

Naprawdę widok szczęśliwych ludzi rekompensuje Ci zmęczenie (po eventach nauczyłam się nie spać i szybko odsypiać ? ). Trzeba mieć głowę pełną pomysłów, ponieważ każda para młoda to inna historia i inna wizja wesela. Ponad to trzeba znać obecne trendy i wiedzieć, co może być modne za 2 lata, nie wspominając o współpracy z wykonawcami, obiektami, znajomością formalności, prowadzeniem dokumentacji. Ale dla mnie to czysta przyjemność ? Ponad to samo środowisko Wedding Plannerów w Polsce jest genialne. Mam kontakt z wieloma konsultantami z Polski, co jest niezwykłą wartością dodaną. Uwielbiam to, jak się możemy wspierać i wymieniać doświadczeniami.

– Brzmi naprawdę jak praca marzeń…

– Agnieszka: O tak, bo taką jest! Wracając do założenia agencji, prywatnie często organizowałam spotkania, imprezy, a po studiach pomagałam w organizacji przyjęć i ślubów, raz mniejszych raz większych. Szukanie pomysłu na biznes było za przeproszeniem banalne. Początkowo firma miała zajmować się również projektowaniem wnętrz (kilka ciekawych projektów i realizacji mam za sobą), jednak miłość do ślubów przebiła dosłownie wszystko. Moim jednym z głównych założeń było i jest to, że Desiagnes Wedding Planner jest agencją regionalną i jak na razie to założenie realizuję z sukcesem. Mam naprawdę ogromne doświadczenie we współpracy z regionalnymi wykonawcami i tu czuję się, jak ryba w wodzie, co jest największą korzyścią dla młodych par.

Dalej to marketing firmy. Każdy mój krok, projekt, pomysł, wszystko kręci się wokół ślubu. Sama stworzyłam strategię firmy, wszelkie grafiki (prócz logo), osobiście prowadzę fanpage’a (https://www.facebook.com/DesiagnesPl/ ), na którym prezentuję nie tylko swoje realizacje, ale chcę aby był miejscem porad i wsparcia dla młodych par. Prowadzę również całą resztę swoich social media. Współpracuję jedynie z agencją marketingową, która stworzyła mi wspaniałą stronę (zapraszam www.desiagnes.pl), szefową agencji jest jedną z moich mentorek, u której zawsze mogę się poradzić i zrobić mini burzę mózgów ? Nieustannie się doszkalam, jestem po 2 profesjonalnych szkoleniach dla Wedding Plannerów (i tu kolejny ukłon dla moich ślubnych mentorek, bo bez nich nie byłoby tak pięknie nawet w ¼) W styczniu nawet przeszłam kilku dniowe szkolenie z organizacji eventów. Obecna sytuacja również nie przeszkodzi mi w realizacji kolejnych planów. Agencja to moje jedyne zajęcie, nie dorabiam sobie nigdzie, zajmuje się ślubami na 200%. W tej chwili opracowuję pomysły i projekty, które już jakiś czas leżały „na pulpicie” i teraz przyszedł na nie czas.

– Co najbardziej lubisz w swojej pracy?

– Agnieszka: Ciągłą zmienność. Tak, jak wspominałam każda para młoda to inna historia. Każdy ślub jest totalnie inny. To także inne charaktery, inne podejście do całej organizacji. Uwielbiam to. Zawsze mnie fascynuje pierwsze spotkanie i słuchanie o oczekiwaniach. Od razu tworzy mi się cała wizja, do której dołączam kilka odrębnych propozycji aby każda para miała wybór, bo to finalnie ich święto ? Poza tym mogę się „wyżyć” kreatywnie. Jestem z tych ludzi, co długo zasypiają, bo po głowie krąży mi milion pomysłów. Rano pierwszą rzeczą często jaką robię, jest ich spisywanie (aczkolwiek teraz będąc w ciąży drugą, ale ich nie zapominam 😀 ). A nie daj boże czeka mnie dłuższa trasa autem. Wracam do domu z co najmniej 4 nowymi projektami ?. I na koniec kocham to, że mogę realizować swoje pomysły, sama sobie narzucić czas ich realizacji i sama decydować, z kim dany projekt chcę wykonać. Bardzo lubię taką swobodę.

– Agnieszko, co dały Tobie te Twoje zmiany zawodowe. Gdybyś miała spojrzeć z perspektywy czasu, czy warto było przechodzić te wszystkie etapy?

– Agnieszka: Oczywiście ! Nie żałuję ani jednego kroku, który zrobiłam w mojej karierze zawodowej. Poznałam wspaniałych ludzi, z którymi do tej pory mam świetny kontakt, a z niektórymi nawet współpracuję. Miałam szefów, od których się bardzo dużo nauczyłam, m.in. szacunku do pracy i pokory. I wszystkie te stanowiska, które doskonale przygotowały mnie do obecnej pracy, w której i tak non stop uczę się czegoś nowego. Ale to też na tym polega, aby się wciąż doskonalić. Inaczej bym była pracownikiem w mojej własnej firmie.

– A co poradziłabyś osobom, które boją się zaczynać Karierę OdNowa. Czy warto szukać swojej wymarzonej pracy?

– Agnieszka. Zdecydowanie tak. Część naszego życia poświęcamy na pracę, więc moim zdaniem powinna ona Wam sprawiać przyjemność. Powinniście rano wstać i po porannej kawie zaczynać pracę z uśmiechem, a wszelkie problemy traktować jako wyzwania. Jeśli czujecie, że podołacie prowadzeniu własnej firmy – spróbujcie!! Naprawdę niczego nie tracicie, a możecie zyskać bardzo dużo. Najtrudniej zrobić pierwszy krok, a potem niekoniecznie jest tylko łatwo, ale to wy decydujecie, jak szybko będziecie się poruszać we własnym biznesie.

– Czy Twoim zdaniem, są jakieś błędy, przed którymi mogłabyś ostrzec wszystkich zaczynających nową zawodową przygodę?

– Agnieszka: Przede wszystkim dokładnie przemyślcie swój pomysł. Przygotujcie sobie biznesplan, porozmawiajcie z kimś zaufanym (kto się nie zna na biznesie, wyczujcie czy zostałby Waszym klientem), a jeśli czegoś nie wiecie skorzystajcie z pomocy specjalistów. Najgorzej zakładać firmę bez przemyślenia. W takim wypadku czeka Was dużo niespodzianek.

– W czasie wolnym dużo czytasz, jaką książkę poleciłabyś naszym czytelnikom?

– Agnieszka: Obecnie jestem absolutnie zakochana w książkach Imogen Edwards-Jones, a zaczęło się od książki „Ślubny Babylon”. Nigdy przy żadnej książce się tak nie uśmiałam. Reszta serii jest równie świetna. Przypadnie do gustu każdemu z Was.

– To jeszcze na koniec wywiadu, jak w czasach pandemii planuje się śluby. Czy Twoja branża zmieni się po tym wszystkim, co dzieję się teraz na świecie?

– Agnieszka: Niestety branża ślubna ma dosyć dotkliwe „obrażenia” od panującej pandemii. Nie dość, że sam fakt przełożenie przyjęcia jest konieczny, to w dodatku jest to ŚLUB, wydarzenie, na które nie raz czeka się latami. Jest to jednocześnie dla nas wszystkich duża lekcja pokory, szczególnie dla młodych par, z którymi jesteśmy całym sercem. Ja już powinnam być po kilku realizacjach, a sezon zacznę (jak dobrze pójdzie) z końcem września i to też niestety nie jest pewne.

Wiele par przez obecną sytuację decyduje się na sam ślub, a wesele w mniejszym gronie, lub odłożenie wesela na bezpieczne czasy. Jakakolwiek nie jest ich decyzja my, Wedding Plannerzy, wspieramy ich jak możemy i również w tej sytuacji staramy się zdjąć maksimum stresu z ich barków. Jedno jest pewne, że na całej branży się to odbije. W tej chwili wiele obiektów walczy z nowymi terminami, bo też chcą dla par jak najlepiej. Z kolei rezerwacja nowego terminu, może zablokować nowych klientów. Do mojego zespołu w tym roku dołączyła kochana Otylia, z którą nawet nie jesteśmy w stanie się rozpędzić z realizacjami, bo kolejne śluby są przekładane. Jednak nasze pary to dla nas priorytet, a oni sami są naprawdę wspaniali. Rozumieją też naszą sytuację i ta pomoc to świetny przykład win-win. Mamy szczęście do świetnych ludzi ?

– Oby jak najszybciej wszystko wróciło do normy i wszystkie młode pary mogły mieć ślub, o jakim marzyli. Tego Tobie też życzę!

– Agnieszka: Czekamy z utęsknieniem na koniec pandemii. Dziękuję Ci Gosiu za to zaproszenie i wspaniałą podróż do wspomnień ? Tobie również życzę wszystkiego dobrego !

– Zapraszam jeszcze raz na stronę i fanpage Agnieszki: www.desiagnes.pl

https://www.facebook.com/DesiagnesPl/   A w przyszłym tygodniu wywiad z osobą, która aktywnie działa na popularnej platformie internetowej, a zaczynała jako… właściciel mobilnej myjni parowej. Zapraszam 19 maja!