Skip links

Moja Kariera OdNowa Marta Idczak

Marta Idczak, trenerka biznesu i komunikacji marki w Social Mediach, storryteller. Założycielka i Kapitan  Statku St-38. Twórca Akademii SMS (Social Media Storytelling), w której to przestrzeni rozbudza w ludziach potencjał i odwagę do ożywiania swoich treści i nadawania im intrygującego charakteru. Absolwentka Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu,  Wyższej Szkoły Humanistycznej i Dziennikarstwa oraz Szkoły Trenerów Biznesu Akademii SET.

Jej motto życiowe brzmi: Życie to ciągła podróż, dlatego fajnie byłoby przeżyć ją w swoim kosmosie – w zgodzie ze sobą.

Dzień dobry Marto, bardzo dziękuję za zgodę na udzielenie wywiadu. Na chwilę zaparkujemy Twój Statek St-38 w przestrzeni Kariery OdNowa, w której to inspiruję do zmiany zawodowej poprzez bardzo pozytywne przykłady konkretnych osób.

Większość osób w sieci zna Ciebie jako Kapitana Statku St. 38. O kosmicznej metaforze porozmawiamy za chwilę, ale mało kto wie, że Ty przez wiele lat pracowałaś w korporacjach, szefując działom marketingu w firmach farmaceutycznych. I chyba z tą branżą związałaś się na wiele lat, prawda? Zaraz po studiach trafiłaś już do branży farmaceutycznej. Opowiesz nam o początkach swojej kariery?

Fajnie, że wróciłaś do tematu początków, bo w moim przypadku to była totalna orka. Będąc na studiach kulturoznawczych bardzo mocno działałam w teatrze i wszelkich tego pochodnych. Byłam pewna, że tak potoczy się też moja kariera. Że będzie to na pewno, coś związanego z emocjami, recytacją, warsztatami teatralnymi itd. Albo z muzyką – że coś z nią będę mieć wspólnego. Zawsze chciałam albo grać albo śpiewać. Fascynowały mnie wtedy jeszcze Nowe Media i sporo o nich pisałam.

Już na studiach wiedziałam, że jakoś człowiek musi się utrzymać.  Byłam więc specem od roznoszenia ulotek, Panią na infolinii Neostrady, sprzedawcą automatów do kawy Nescafe, nawet encyklopedię Gazety Wyborczej sprzedawałam i jeśli chodzi o sprzedaż liznęłam chyba wszystkich możliwych produktów, co później zaowocowało na przykład tym, że tworzyłam dla firm standaryzację obsługi klientaJ

Punktem zwrotnym w teatralnych marzeniach było zderzenie z rzeczywistością, w której trzeba było jednak zacząć zarabiać bardzo wcześnie, żeby móc się z czegoś utrzymać. A z bycia na scenie – wtedy nie dało się wyżyć. To były bardzo kiepskie pieniądze.

I tak trafiłam na konkurs graj o staż – organizowany wtedy przez Gazetę Wyborczą. Wzięłam udział w bloku innowacji i wybrałam sobie Telekomunikację Polską – bo pół studiów przepracowałam na ich infoliniach więc doskonale znałam ich wszystkie braki. A drugim punktem zwrotnym w początkach mojej kariery były dwa telefony. Pierwszy od Telekomunikacji Polskiej, która poinformowała, że jestem jedną z dwóch osób, które otrzymały największą ilość punktów w konkursie i czeka mnie końcowa – decydująca – rozmowa. I drugi informujący, że dostałam się do pracy w Torfarmie – potem to już była Neuca. Do dzisiaj nie umiem powiedzieć, dlaczego nie pojechałam do Warszawy, bo myślę, że pracowałabym dzisiaj w bardzo dobrym dziale sprzedaży lub marketingu – ale pomyślałam, że farmacja dla osoby o absolutnie artystycznej duszy – to jest totalna jazda bez trzymanki – więc wybrałam Torfarm.

I później nastąpiły już awanse w strukturach korporacyjnych. Przeniosłaś się do innej firmy zajmując stanowisko szefowej Działu Marketingu i Zakupów. Dobrze czułaś się w korporacji? Jak z perspektywy czasu oceniasz tamten etap w karierze?

W Torfarmie, a potem w Neuce na początku byłam zwykłym telemarketerem, któremu kazano w bardzo szybkim czasie nauczyć się wszystkich leków na pamięć razem z nazwami łacińskimi. Nie wiem, kiedy się tego nauczyłam, ale po jakimś czasie, byłam  dobra nie tylko  w nazwach ale także w składach. Potem awansowałam do działu marketingu – przez kilka lat negocjowałam i budowałam relacje z producentami farmaceutycznymi. Neuca to była dla mnie szkoła życia. Mnóstwo pozytywnych i negatywnych wspomnień z tego okresu.

Po dwóch latach kolejna zmiana, tym razem objęłaś funkcję Kierownika Marketingu i Sprzedaży. Zapewne coraz więcej wyzwań biznesowych, większy zespół ludzi do zarządzania. Dla wielu wymarzona ścieżka kariery…

Po Neuce była praca w Galenica Nova. Mój najgorszy epizod, trafiłam w struktury, które nie były strukturami – do procesów, które nie były prawdziwymi procesami i zwolniłam się stamtąd bardzo szybko. Zaraz po Galenice zostałam szefem marketingu i sprzedaży w aptekach Prima i Polomarket. Kolejne duże dla mnie wyzwanie. Potem założyłam własny biznes farmaceutyczny, który przeżył 7 lat. Ale w pewnym momencie trzeba było powiedzieć dość.

Ale jednak coś zaczęło uwierać, bo zaczął rodzić się kosmiczny pomysł. Myślę, że to ciekawi wszystkich Twoich fanów i obserwatorów. Jak narodził się ten pomysł? Skąd Statek St -38?

O tym, żeby zostać trenerem marzyłam od zawsze. Tylko gdy to marzenie się pojawiło po raz pierwszy było związane z mową, wymową, kołem rapsodycznym i teatralnym. Social media fascynowały mnie od momentu ich powstania, cała moja praca magisterska była poświęcona Nowym Mediom i od początku studiów jeździliśmy na jeszcze wtedy pierwsze, dzisiaj już dawno zapomniane konferencje, gdzie te media wtedy raczkowały i nikt o nich nie mówił w takich kategoriach – jak dzisiaj. Ale świat online był dla mnie często ważniejsze niż mój real – więc bzika na tym punkcie miałam od samego początku.

Ponieważ interesowałam się od zawsze storytellingiem i jego różnymi odmianami zaczęłam marzyć – o tym, żeby połączyć w jedno kilka swoich pasji:

– zamiłowanie do social media,

– możliwość mówienia i opowiadania,

– edukowania ludzi, z tego na czym się znam,

– zarabiania na tym kasy.

Analizując rynek i konkurencję doszłam do wniosku, że nie jestem w stanie się przebić. Że jeśli czymś się nie wyróżnię, będzie mi ciężko pokazać swoje atuty. Dlatego miałam do wyboru – albo wyjadę z kraju i zacznę wszystko od nowa albo zostanę Kapitanem Statku. Kapitan to wbrew pozorom nie jest wcale metafora kosmiczna – to się wiążę z moim wielkim autorytetem filmowym jakim jest nieżyjący już niestety Robin Williams. Kocham go za każdą – absolutnie każdą kreację, ale szczególnie za Fisher Kinga.

Dzisiaj mam tę przewagę w sercu, że jest moja konkurencja i Statek – i nikt nie musi mnie z nikim porównywać. Oni nie mają Statku – mają coś innego – a ja się nie muszę martwić o swoją załogę, bo z roku na rok mam ogromne wzrosty sprzedażowe i mój Statek się rozwija. Można zapoznać się z jego działalnością na dwóch oficjalnych stronach: www.martaidczak.com i www.kursy.martaidczak.com

Wiesz, że jesteś bardzo przekonywująca w przekazywaniu treści. Kiedy pierwszy raz trafiłam na Twój profil, byłam przekonana, że naprawdę masz coś wspólnego z NASA ?

Lightmotive Nasa to jest dla mnie wielka przygoda. Traktuję to oczywiście z wielkim przymrużeniem oka i tutaj mocno odzywa się we mnie błazen. Uwielbiam gdy ludzie wysyłają mi skarpetki z Nasa na Messenger albo polecają mnie pod postami agencji kosmicznej, gdy oni szukają pracownika. Miałam to szczęście, że jakiś czas temu byłam w USA na zaćmieniu słońca – największe dla mnie przeżycie i nie wiem, czy kiedyś jeszcze coś się z nim zrówna, ale tam właśnie odwiedziłam NASA – tylko oni mnie oczywiście nie zauważyli i potem też nie zadzwoniliJ

Zatrzymajmy się jeszcze na chwilę na momencie zmiany. Bo to bardzo ważny moment, przejście z etatu na własną działalność. Dla wielu osób jest to blokada nie do pokonania. Mają świetny pomysł, nawet potwierdzony kalkulacjami finansowymi, ale strach przed tym krokiem w nieznane jest tak paraliżujący, że powstrzymuje ich przed działaniem. Łatwiej jest zmieniać pracę przechodząc z etatu na etat.

W jaki sposób Ty zrobiłaś zwrot w swojej karierze? Przygotowywałaś się do tego, pracując jeszcze w korpo, czy z dnia na dzień powiedziałaś przełożonym „Dziękuję za współpracę, jutro odlatuję na Marsa” ?

Po pierwsze porzucenie etatu nastąpiło na długo przed Statkiem. Ja przez 7 lat prowadziłam biznes farmaceutyczny – porzuciłam etat dla swojego biznesu. Uważam, że dokonałam rzeczy bardzo trudnej bo zrezygnowałam mając w kieszeni 5 tysięcy złotych z obciążeniem kredytowym. Sporym! Paradoksalnie to mi pomogło już od pierwszego miesiąca zarabiać. Ale oczywiście kłody pod nogami były ogromne. Nie zliczę, ile osób mi źle życzyło.

Druga decyzja była dużo gorsza. Porzuciłam coś, co długo budowałam, bo chciałam wreszcie żyć po swojemu. Ta decyzja była trudniejsza – ponieważ obciążenie finansowe było jeszcze większe. To już nie było jakieś tam 50 tysięcy do spłacenia. Farmacja pożera trochę więcej pieniędzyJ

Z perspektywy czasu z tej drugiej decyzji jestem najbardziej dumna. Obie te decyzje były podjęte w bardzo trudnej atmosferze. Z jednej wychodzę do dziś, bo jeszcze załatwiam sprawy starej spółki.

Dlatego jeśli ktoś dzisiaj mi mówi, mając oszczędności, że boi się zakładać firmę – ja się trochę uśmiecham do siebie – bo ja nie miałam wtedy żadnych oszczędności, tylko długi – ale zawsze lubiłam ryzykować i tak mi zostało do dziś.

Docelowo w swoim biznesie dążę do tego, by od przyszłego roku wykonywać swoją pracę z każdego miejsca na świecie – i mam nadzieję, że tak się właśnie stanie.

Zmiany są konieczne. Ale tylko wtedy, gdy czujesz, że jest Ci to potrzebne, że lubisz to, co robisz, masz lub chcesz mieć z tego satysfakcję. W przeciwnym razie zamienimy się w takich trochę chorych mentorów, którzy bez przerwy mówią, że trzeba założyć firmę, bo etat to jest zło. Uważam, że największym złem jest wpieranie komuś, że musi przejść z etatu na firmę. Firma to nie jest ułożenie klocków lego, które potem można sobie zburzyć i szybciutko zmienić kierunek. Tutaj błędy naprawia się latami.

Dziękuję za podzielenie się tą lekcją. To wracamy do kosmicznej przestrzeni ? Swoim przekazem docierasz już do miliona ludzi, jesteś rozpoznawalna. Ale zapewne start w kosmos nie był łatwy. Czego potrzeba na samym początku działalności? Mówię o kompetencjach. Ale też jak szukać klientów, kiedy jest się jeszcze początkującym graczem?

Do miliona ludzi?:) No bez przesady. Ale rzeczywiście jest ich sporoJ Mój start Statku był smutny. Paradoksalnie na palcach jednej ręki mogę policzyć, kto mi wtedy pomógł. To była zmiana o 180 stopni. Trzeba było wymienić ludzi zarówno w realu jak i w social mediach. W niektórych momentach – traumatyczne przeżycie i wystawienie się na totalną ocenę. Musiałam zlikwidować np. konto na Linkedinie, które miało 10 tysięcy znajomych. Zaczynałam od zera.

W przypadku pójścia na swoje najlepiej, gdy uzmysłowisz sobie, że zarobki przyjdą trochę później. Oczywiście może być tak jak u mnie, że one przyszły szybko – ale nie musi tak być.

Warto nie wydawać na początku zbyt dużo pieniędzy. Tak – nie uważam, że identyfikacja wizualna za 10 koła jest ważniejsza niż sprawy operacyjne i strategie w firmie.

To nie jest bajka jeśli powiem, że trzeba wierzyć w siebie, bo nikt na zawołanie nie uwierzy w Ciebie, nie poda Ci tak od razu ręki i nie pogłaszcze Cię po głowie.

Gdybym miała wziąć social media za przykład, to na początku mojej drogi wiele osób doprowadziło mnie tutaj do łez, a nie do uśmiechu, więc trzeba mieć grubą skórę. Ja staram się ją mieć na zewnątrz, ale gdy zamykam laptopa nie zawsze umiem być słoniem.

Trzeba się przygotować także na nieuczciwe zagrywki. Ale są też dobre strony medalu.

Zdasz sobie sprawę, że jesteś wolna. Że to Ty zdecydujesz o której wstaniesz, zjesz obiad, porozmawiasz z klientem, itd. Zrozumiesz, jak wiele od Ciebie zależy. A po pierwszej wypłacie, będziesz mieć 100 razy więcej pomysłów na to, jak powiększyć swoją sprzedaż.

W moim przypadku czuję największą wdzięczność za moje podróże. Kocham podróżować i w przyszłym roku mam zamiar to robić jeszcze częściej.

Czy były potrzebne jakieś korekty w planach? Pytam o zmiany, ale też porażki, które przecież są nieuniknione w biznesie. Podzielisz się jakąś z nami? Co z niej wyniosłaś?

Ojej, ja miałam bardzo dużo porażek w biznesieJ Jak słyszę o tych wszystkich pasmach sukcesów ludzi biznesu, to to jest trochę naciągane – bo każdy z nas przecież coś tam przegrał.

  1. Moje początkowe strategie sprzedażowe były na przykład fiaskiem. Zanim ja tu zaczęłam zarabiać dużą kasę  – to trochę się musiałam namęczyć i przetestować wiele narzędzi. Bywało tak, że czas, który poświęcałam na pracę, po prostu mi się nie zwracał.
  2. Kiedyś myślałam, że wszyscy muszą mnie lubić i próbowałam się ciągle do czegoś lub kogoś dostosowywać. Teraz już tak nie uważam. Bardzo mocno dbam o grono swoich najbliższych i kasuję wszystkie toksyczności z mojego życia.
  3. Lubiłam brać kredyty, bo wydawało mi się, że tak trzeba – teraz spłacam je wcześniej, bo nie chcę być ich niewolnikiem.
  4. Coraz mocniej i otwarcie mówię o swoich wartościach i przekonaniach. Już nie uważam, że muszę współpracować z każdym. Uważam też, że klient to mój partner, a nie Pan.

Wiele razy próbowałam coś zmieniać w biznesie. Teraz jestem na takim etapie, że bardzo dużo obserwuję i staram się wygrywać konsekwencją. Uważam, że sukces jest w pewnym sensie miarą właśnie bycia konsekwentnym w działaniach.

A którą część swojej pracy lubisz najbardziej?

W talentach Gallupa na pierwszym miejscu mam Learner’a – dlatego myślę, że najbardziej lubię być w procesie twórczym. Przykładowo, najlepiej czuję się, gdy tworzę kurs online, a nie wtedy gdy jest skończony.

W tym procesie tworzenia przypominam trochę rozczochranego Einsteina i jestem na totalnej ekscytacji. Natomiast po zakończeniu pracy – mam dołaJ Nie chcę mi się tutaj odnosić do psychologii, ale pewnie już wiesz, co mam na myśli.

Kocham proces twórczy. Samo przygotowywanie lejka sprzedażowego, webinaru, prezentacji. Samo występowanie już mniej. Ale oczywiście daję z siebie wszystko.

Marto, to jeszcze powiedz, co Cię pasjonuje w czasie wolnym. Czy także kosmos, ten prawdziwy? ?

Od zawsze były to podróże, filmy i książki. Czasem pasjonują mnie mężczyźni. Ale to się nie zdarza zbyt częstoJ

I na sam koniec, gdybyś mogła proszę przekazać  trzy lekcje osobom, które chcą wyruszyć w przestrzeń Kariery OdNowa, zmienić swoją ścieżkę kariery.

  1. Zmieniaj coś nie dlatego, że ktoś Ci tak mówi – tylko dlatego, że czujesz że to ścieżka dla Ciebie. Dobrze się jednak zastanów nad konsekwencjami swojej decyzji. Nie zaczynaj bez strategii, bo będzie Ci trudno rozwinąć swój biznes.
  2. Słuchaj tylko tych, którzy osiągnęli w jakiejś dziedzinie więcej  – nie słuchaj 120 tysięcy porad w social mediach. Miej grubą skórę i nie odpowiadaj na każdą ofertę. Przykładowo, ja miesięcznie odmawiam współpracy wielu osobom. W tym roku mogłam wystąpić na 6 konferencjach. Ale jeśli tworzę kurs online – to jest on dla mnie priorytetem.
  3. Zapisz sobie wszystkie mocne i słabe strony Twojej marki i biznesu i przekuwaj je w korzyści. To się tyczy przede wszystkim kompetencji. Ja nieustannie zwiększam swoje kompetencje zapisując się na najróżniejsze kursy i warsztaty. Wyciągam z nich potem spore owoce.

Bardzo, bardzo dziękuję za możliwość ugoszczenia Ciebie w swojej przestrzeni. Życzę kosmicznych sukcesów i jak najwięcej zadowolonych klientów!

Bardzo dziękuję za ciekawe pytania. Sprawiły mi ogromną radość!

Zostaw komentarz