Skip links

Moja Kariera OdNowa Justyna Kopeć

Justyna Kopeć. Szkoleniowiec, lider, ekspert marketingu i przedsiębiorca. Właścicielka agencji marketingowej Blue Brand. Członek Polskiego Stowarzyszenia Public Relations. Agentka Twojej Marki. Autorka i współautorka 6 książek, w tym „Biznes online nie tylko dla przedsiębiorczych kobiet”, “Ty – marka warta miliony”, “Firma MY. Mistrzowski Zespół, dzięki któremu wygrasz z konkurencją”, “Królowe strategii”. Pełna pasji kobieta, która udziela się w świecie biznesu, wspierając ważne inicjatywy. Pomaga tworzyć silne marki i zwiększać przychody swoich klientów.

Jej motto życiowe brzmi: Działanie działa, a cytat, który mi towarzyszy od lat to: Zrób to zanim będziesz gotów, gdyż nigdy nie będziesz gotów, jeśli będziesz czekać! (Les Brown)

www.JustynaKopec.pl

fanpage: https://facebook.com/JustynaKopecPl

https://instagram.com/JustynaKopecPl

https://linkedin.com/in/JustynaKopecPl

Witaj Justyno, bardzo się cieszę, że mogę Ciebie gościć na łamach Kariery OdNowa. Moją misją jest zachęcanie ludzi do zmian zawodowych, wsparcie w wyrwaniu się ze strefy komfortu, która niestety bardzo blokuje przed rozwojem. A jak najlepiej pokazać korzyści płynące ze zmian? Inspirującymi historiami, a Twoja kariera na pewno do takich się zalicza.

Tak, w swoim życiu klika razy całkowicie zmieniałam nie tylko miejsce pracy, ale i zawód. I mogę powiedzieć, że teraz jestem w miejscu, które dostarcza mi odpowiedniej ilości wyzwań i daje szansę realizacji wizji.

Chciałabym zacząć od samego początku, bo Twoja droga do miejsca, w którym jesteś, naprawdę była niesamowita. Chyba mało osób wie, że jesteś polonistką z wykształcenia, kończyłaś bowiem filologię polską. I już na studiach, zostałaś rzecznikiem prasowym  swojej uczelni, Instytutu Filologii Polskiej w Siedlcach. Jak wspominasz tamte doświadczenie i co dało ono Tobie pod kątem budowania marki osobistej, od której teraz jesteś ekspertką, a właściwie agentką ?

Polonistyka nie była moim wymarzonym kierunkiem, bowiem na zupełnie inne studia chciałam się dostać. Na te wymarzone się nie dostałam i w ostatniej chwili wybrałam filologię polską. Z perspektywy wielu już lat mogę stwierdzić, że jednak na pozór trudne doświadczenia mogą prowadzić nas w rejony, które dają poczucie spełnienia.

Na studiach dosyć szybko „zaistniałam”. Już wówczas byłam mocno obecna w środowisku literackim mojego miasta i zaczęłam tworzyć projekty kulturalne, w które zaangażowane było całkiem duże grono osób. To nie było bez znaczenia dla kadry akademickiej. Na trzecim roku studiów kierownik katedry nominował mnie na stanowisko rzecznika prasowego Instytutu Filologii Polskiej. To otworzyło mi kolejne drzwi…

No tak, ale to nie koniec. Bo na czwartym roku dostałaś niesamowitą propozycję od prezydenta Siedlec, abyś została jego rzecznikiem prasowym. Dla studentki to mega wyróżnienie!

Tak, kompletnie się tego nie spodziewałam. Po czasie okazało się, że ówczesny prezydent Siedlec był sąsiadem promotora mojej pracy magisterskiej. I jak panowie się spotykali, to na różne tematy rozmawiali. I tak moja osoba pojawiła się na horyzoncie działań prezydenta miasta. Ostatecznie stanowiska rzecznika prasowego nie otrzymałam, bo nie miałam jeszcze skończonych studiów. Jednak dzięki tej propozycji wystąpiłam do dziekana o zgodę na jednoczesne studiowanie czwartego i piątego roku i ostatecznie studia ukończyłam rok wcześniej. A pan prezydent o mnie nie zapomniał…

I w ten sposób trafiłaś do pracy w samorządzie, zajmując się po studiach kontaktami z organizacjami pozarządowymi, prawda? Podzielisz się z nami tym doświadczeniem? Bo to kawałek i czasu i bardzo duże osiągnięcia!

No tak, po studiach od razu otrzymałam propozycję pracy w siedleckim samorządzie. Na początku zajmowałam się osobami niepełnosprawnymi. Realizowałam wiele ciekawych projektów, w tym w imieniu Prezydenta Siedlec, byłam organizatorem Sejmiku Osób Niepełnosprawnych, Siedleckiej Rady Osób Niepełnosprawnych, jedynego jak dotychczas Informatora dla Osób Niepełnosprawnych, czy akcji „kopertowej” skierowanej do siedleckich instytucji i firm (malowanie kopert na parkingach dla samochodów przewożących osób niepełnosprawnych). I to wszystko działo się w czasach, kiedy o potrzebach osób niepełnosprawnych niewiele się mówiło i myślało.

Rok później moje stanowisko zostało rozszerzone o organizacje pozarządowe. I ponownie nasz samorząd i ja byliśmy w awangardzie działań pro-pozarządowych w Polsce. To Siedlce były jednym z pierwszych miast, w których normowaliśmy współpracę ze stowarzyszeniami i fundacjami, zanim jeszcze powstała Ustawa o pożytku publicznym i o wolontariacie. Dużo tego się działo…

A w jaki sposób trafiłaś do Gminnych Ośrodków Kultury? Bo byłaś dyrektorem w dwóch miejscach w powiecie siedleckim. Co Ciebie skłoniło do zmiany?

Pracując w siedleckim samorządzie, cały czas pracowałam też w instytucjach kultury. W sumie każdego dnia byłam w pracy przez 12 godzin! Współczesnej młodzieży wydaje się to nie do ogarnięcia, jednak ja chciałam od życia czegoś więcej i na tamten moment myślałam, że praca etatowa mi to zapewni. Kochałam swoje prace, bo w każdym miejscu pracowałam na własnych zasadach, wprowadzając dużo innowacji.

Po odejściu z Urzędu Miasta rozpoczęłam pracę w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie, w którym wytrzymałam psychicznie jedynie 3 miesiące, a następnie przeszłam do SOS Wioski Dziecięcej. Byłam tam odpowiedzialna za tworzenie projektów i pozyskiwanie środków z UE, a od czasu do czasu pełniłam również rolę wychowawcy dla dzieci. Po kilku miesiącach dyrektor Wioski poinformował mnie, że jest nabór na dyrektora w instytucji kultury. Przystąpiłam do konkursu i go wygrałam. Nie było w tym żadnej koterii i układów. Myślę, że komisji podobał się mój plan rozwoju instytucji. Nie bez znaczenia również był fakt, że byłam już znana z różnorodnych działań kulturalnych na poziomie lokalnym, ogólnopolskim i międzynarodowym (m.in. ze Związkiem Literatów Polskich organizowałam Międzynarodowe Warsztaty Literackie).

W sumie jako dyrektor instytucji kultury pracowałam ponad 6 lat.

Dodam też, że przez wiele lat obok pracy etatowej od urzędu miasta zaczynając a na dyrektorze kończąc, działałam aktywnie w organizacjach pozarządowych. Byłam prezesem kilku organizacji, niekiedy dwóch-trzech jednocześnie. Pozyskiwałam środki na ich działania, organizowałam pracę, tworzyłam nowe projekty. Naprawdę zastanawiam się teraz, w jaki sposób ja to wszystko łączyłam!!!

W tym czasie również wymyśliłaś wiele inicjatyw, prawda? Skąd biorą się u Ciebie te pomysły?

Jestem wizjonerem, naturalnie łączę różne rzeczy, szybko też wyłapuję potrzeby odbiorców i co ważne umiem ich zapalać do swoich pomysłów. Wiesz, mam na swoim koncie naprawdę niesamowite projekty, w których zaangażowanych było po kilkadziesiąt – kilkaset osób!

W Siedlcach prowadziłam Wolontariat Studencki, w którym było ponad 120 wolontariuszy. Do tej pory nikt nie podjął się po mnie tego zadania, a minęło już kilkanaście lat. Tworzyłam również swoje Akademie Wolontariusza dla młodzieży gimnazjalnej i licealnej, w których udział wzięło pewnie kolejne 150 osób! Przy tych działaniach zawsze łączyłam teorię (szkolenie, rozwój) z praktyką, bowiem aby otrzymać certyfikat ukończenia, trzeba było wykonać własny projekt wolontaryjny! To niesamowite doświadczenie dla młodych ludzi. Moja Akademia Wolontariusza została również wyróżniona w konkursie na działania finansowane ze środków Unii Europejskiej, jako przykład dobrej praktyki.

Dla osób starszych organizowałam kluby seniora. W sumie w kilku kołach było skupionych ponad 200 osób. Organizowałam spotkania z ciekawymi osobami, wieczorki taneczne, spotkania przy kawie, wycieczki… Do dzisiaj pamiętam wzruszenia starszych kobiet, które mając 70-80 lat pierwszy raz w życiu miały okazję np. płynąć statkiem po Wiśle! Dla nas jest to takie oczywiste, a całe życie tych cudownych kobiet skupiało się tylko wokół rodziny. Ich potrzeby nie miały znaczenia. A tu przychodzi dziewczyna, która daje im szansę zobaczenia innego życia. Nawet teraz, gdy o tym mówię, to się wzruszam! Nigdy nie działałam dla nagród, działałam dla ludzi, a wyróżnienia pojawiały się przy okazji. Za działania na rzecz osób starszych zostałam wyróżniona odznaką honorową Polskiego Związku Emerytów i Rencistów.

I pochwal się, że byłaś u samego prezydenta ?

Tak, dodam, że chodzi o Prezydenta Polski 🙂 Jak powiedziałam wcześniej: nigdy nie działałam dla nagród, a dla ludzi i z ludźmi! To była niesamowita niespodzianka, kiedy wróciłam do domu, a na moim biurku leżała koperta z Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej! Kompletnie nie wiedziałam, jak to się mogło stać, że taką jak ja dziewczynę, spotkało tak duże wyróżnienie. Zostałam zaproszona przez prezydenta Bronisława Komorowskiego z małżonką na spotkanie 100 kobiet, które najbardziej wyróżniają się w swoich działaniach w społecznościach lokalnych! Kurczę! Było tyle niesamowitych kobiet, a to ja byłam wśród setki wyróżnionych. Kilka miesięcy później okazało się, że moja kandydatura została zgłoszona przez warszawskie organizacje pozarządowe, z którymi współpracowałam.

Gratuluję! Tyle sukcesów, naprawdę świetna sprawa. Tak się teraz zastanawiam, dlaczego odeszłaś z samorządu. Byłaś już w tym środowisku rozpoznawana, miałaś zbudowaną pozycję. Skąd pomysł na własną agencję marketingową. Czy ten pomysł kiełkował u Ciebie od jakiegoś czasu? Przygotowywałaś się do tego zwrotu w karierze w sposób szczególny?

To prawda. Przez kilka lat nie było tygodnia, żeby o moich działaniach nie informowały lokalne media (prasa, radio, telewizja). W samorządzie jednak najbardziej męczyła mnie wszędobylska polityka. To tak jest, że z kimś rozmawiasz, ale w tym samym czasie jesteś do kogoś odwrócona plecami. Jeśli ta osoba do której jesteś plecami jest z innej opcji, wówczas zaczynają się tarcia. Poza tym, im więcej robisz dobrych rzeczy, gromadzisz wokół siebie ludzi, to te wpływy na Ciebie są jeszcze większe. W ostatnich miesiącach bycia dyrektorem byłam w ciągłym stresie, który skończył się nawet pobytem w szpitalu na chirurgii, bo myślano, że mam zapalenie wyrostka, a okazało się, że to stres tak zadziałał.

Do własnej firmy przygotowywałam się przez kilka miesięcy. Chciałam założyć agencję public relations, jednak po badaniu rynku okazało się, że nie miałabym zbyt wielu klientów. Blisko PR jest marketing i stąd się ostatecznie wzięła moja agencja. Tworzyłam ją dla trzech powodów: wydawnictwo (bo miałam już na koncie i swoje książki i książki innych autorów), szkolenia (trenerem jestem od 2002 roku) i marketing oraz marka osobista.

Podzielisz się z nami pierwszymi krokami w prowadzeniu swojej działalności? Co sprawdziło się u Ciebie i mogłabyś polecić osobom wkraczającym na ścieżkę swojego biznesu. Niektórzy poddają się szybko i zrezygnowani wracają do pracy na etat. Jak tego uniknąć Twoim zdaniem?

Po pierwsze przygotowałam plan promocyjny, plan działań, dla swojej firmy. Był on na tyle skuteczny, że jak weszłam na rynek, to konkurencja myślała, że Blue Brand jest oddziałem jakiejś znaczącej globalnej firmy 🙂 Bo możesz mieć produkt i usługi, ale jak nikt o Tobie nie usłyszy, to Ty też nic nie sprzedasz. Dzisiaj powiedziałabym, że najważniejsze jest zbudowanie społeczności. Te kilka lat temu przede wszystkim postawiłam na rozpoznawalność w swojej grupie docelowej.

Kolejny element to strategiczne partnerstwa. To one pozwoliły mi sprawnie wybić się na rynku. Przynależność do branżowych organizacji, do organizacji przedsiębiorców… Współpraca z lokalnym tygodnikiem, na którego fanpage (wówczas ponad 30 tys. lajkujących) zamieszczałam wywiady wideo z przedsiębiorcami z różnych branż w kontekście realizowanych przeze mnie działań marketingowych.

Jednak na początku działalności podjęłam też kilka działań, które na tamten moment wydawały mi się mądre, a których dzisiaj już bym nie wprowadziła. Należy do nich wynajęcie biura na najbardziej prestiżowej ulicy w Siedlcach, tuż przy Urzędzie Miasta. Lokalizacja fantastyczna, ale koszty bardzo wysokie. Obecnie stacjonarne biuro to ostatnia rzecz o której myślę. Kolejna sprawa to przerost zatrudnienia na umowy pracownicze. W momencie zatrudnienia osoby te były niezbędne w mojej firmie, ale jak kończył się jakiś kontrakt, to ja nie miałam dla nich odpowiedniej ilości pracy, a płacić im oraz do ZUS i US musiałam. Dzisiaj też buduję zespół, ale bardziej już patrzę na realne potrzeby firmy wynikające z realizowanych projektów. Poza tym teraz bardziej cenię w swoim zespole osoby, które mają kilka umiejętności. No i każdy, naprawdę każdy członek zespołu, sprzedaje.

Uważam, że żeby nie poddawać się za szybko, żeby mieć motywację, to trzeba oferować produkty i usługi zgodne z nami oraz po prostu polubić sprzedaż. Jeśli nie będzie przepływów finansowych w naszym biznesie, to się szybko zniechęcimy i frustracja będzie tak wielka, że będziemy chcieć wrócić na etat.

A kiedy był ten moment, kiedy poczułaś, że zaczynasz być rozpoznawalna w Internecie. Że Twoje działania budują skalę i docierasz do coraz większej grupy odbiorców. Jakie mechanizmy u Ciebie zadziałały najlepiej?

Poczułam to w 2016 roku. Dokładnie w wakacje. Wówczas bowiem ruszyłam z jasną komunikacją online’ową. Ba, w tamtym okresie zaczęłam również robić pierwsze live’y i webinary. Zaczęłam gromadzić społeczność, chociaż nie do końca robiłam to świadomie. Na początku bowiem przede wszystkim chciałam być zauważona, więc moja komunikacja była przez pryzmat ego. Wiesz, właśnie zauważyłam, że schemat live’a, którym się nadal posługuję, powstał właśnie w tamtym okresie. Od początku moje live’y miały od 3 do 5 punktów, które poruszałam z odbiorcami. I od początku też wchodziłam z nimi w interakcję. Ludzie do mnie pisali wiadomości prywatne, ja dla uczestników live’a często miałam przygotowane checklisty, które ręcznie rozsyłałam im przez Messenger, bo nie było jeszcze chatbotów. To były czasy!

A poczułam, że jestem rozpoznawalna nie w Internecie, a podczas konferencji i szkoleń stacjonarnych. Byłam ich uczestnikiem, a w przerwach podchodzili do mnie inni uczestnicy i komentowali moje live’y czy wpisy, gratulowali, pytali, jak ja to robię…

Na pewno skalę dawała i daje mi systematyczność w działaniach, live’y, aż sześć lead magnetów, poprzez które można trafić na moją listę mailingową (co ciekawe ich treść tylko nieznacznie uległa zmianie, za to systematycznie zmieniam ich szatę graficzną), mega regularne prowadzenie bloga, obecność w społecznościach innych osób (uwielbiam, gdy ktoś zaprasza mnie na rozmowę live), partnerstwa przy konkretnych projektach.

Lubię uczyć się nieoczywistych rzeczy, dzięki którym mogę mieć przewagę konkurencyjną. Tak jest z UX (users experience), dzięki któremu moja strona internetowa www.JustynaKopec.pl jest bardzo przyjazna dla odbiorców. I powiem szczerze – dzięki temu, że zadbałam o ten element, to mam klientki, które chcą, żebym wykonała im podobną w odbiorze stronę. Co miesiąc kilka osób korzysta z moich usług w tym zakresie, mimo że w niewielkim stopniu reklamuję to, że robię również strony internetowe.

Justynko, słucham wszystkiego z zapartym tchem ? A co sprawia Tobie w pracy największą satysfakcję?

Kontakt z drugim Człowiekiem! A właściwie rezultaty, jakie osiąga dzięki współpracy ze mną. To niesamowite jak zmieniają się osoby budujące swoją markę osobistą, kiedy w końcu uwierzą w siebie, wyjdą na rynek i zaczynają komunikować się z odbiorcami. Kiedy zaczynają mieć pierwsze sukcesy i pierwsze sprzedaże, a później kolejne…

Ze znaczną częścią swoich klientek przechodzę w relacje niemalże przyjacielskie. Rekomendacji mam tak dużo, że znaczna ich część nadal nie ujrzała światła dziennego, bo już nie mam przestrzeni na ich publikację… I mimo że mam na koncie nagrody branżowe w zakresie marketingu i public relations, to one nic nie znaczą w kontekście pracy z klientem.

Jesteś autorką i współautorką 10 książek. Myślę, że wiele czytających nas dzisiaj osób zna tytuły „Biznes online nie tylko dla przedsiębiorczych kobiet”, “Ty – marka warta miliony” i  “Firma MY. Mistrzowski Zespół, dzięki któremu wygrasz z konkurencją”. Ale mało kto wie, że w Twoim dorobku są również dwa tomiki poezji „Kwiaty z błękitnego pokoju” ze słowem wstępnym księdza Jana Twardowskiego oraz „Szeptania nocy”. Chociaż z drugiej strony, jesteś polonistką ? Co daje Tobie pisanie książek i dzielenie się wiedzą z czytelnikami? No i czy wrócisz jeszcze kiedyś do poezji…

Poezja to dla mnie zatrzymanie chwili, medytacja. To uchwycenie momentu i swojej emocji. Mało kto wie, że moje wiersze znalazły się w „Poezji polskiej. Antologii Tysiąclecia” obok wierszy Kochanowskiego, Słowackiego, Mickiewicza, Miłosza… W oczach niektórych byłam uznawana za nadzieję współczesnej poezji polskiej. Przyjaźniłam się z księdzem Janem Twardowskim, chociaż była to raczej relacja mistrz-uczennica. Ba, miałam swój autorski program warsztatów literackich dla młodzieży, z którym jeździłam po wielu szkołach i z którego skorzystało ponad 3000 dzieci i młodzieży… I to wszystko zanim skończyłam 25 lat!!!

Do poezji zapewne wrócę, bo nadal mam i piszę wiersze, które warto, aby ujrzały światło dzienne. Jednak zapewne nie będzie to w najbliższym czasie. Obecnie koncentruję się na poradnikach biznesowych, dzięki którym mogę dostarczyć moim odbiorcom narzędzi do działania tu i teraz. Jestem przekonana, że stosując moje podpowiedzi, mogą działać skuteczniej i szybciej osiągać wymierne rezultaty finansowe.

Nie mogę nie zapytać o zamieszkanie nad morzem. To moje marzenie. Czy do tej decyzji przygotowywałaś się dłużej, czy był to kolokwialnie mówiąc spontan. Skąd wziął się Sopot na Twojej życiowej i zawodowej drodze.

Potrzebowałam zmiany. Tak po prostu zaprosiłam ją do swojego życia podczas styczniowego pogłębionego planowania. Zwykle w okolicach święta Trzech Króli siadam do pracy z samą sobą. Medytuję. Zastanawiam się, czego chciałabym więcej, a na co już nie mam zgody w moim życiu, w jakim kierunku powinnam się rozwijać. W 2019 roku poczułam, że potrzebuję zmiany. I ta zmiana nastąpiła niemalże w każdym aspekcie mojego życia. Sopot był jednym z jej elementów. Mieszkałam w cudnym apartamencie 400 metrów od morza. Starałam się często nad morzem bywać, co wcale nie jest takie oczywiste dla ludzi, którzy od zawsze nad morzem mieszkają. Pokochałam Bałtyk… i po kilku miesiącach się wyprowadziłam. Teraz mieszkam w Toruniu, ale zapewne to tylko krótki przystanek przed kolejną zmianą. Polubiłam w sobie tego ciekawego świata podróżnika. I ten podróżnik mówi mi, że przede mną jeszcze kilka zmian miejsca zamieszkania nie tylko w Polsce, ale i zagranicą…

Powoli niestety kończąc nasz wywiad, a „niestety” dlatego, że Twoje zwroty w karierze są tak ciekawe, że mogłaby powstać cała książka ? Jako ekspertka od marki osobistej, a także z perspektywy czasu, co uważasz za najbardziej istotne w budowaniu ścieżki kariery.

Dla mnie budowanie marki osobistej opiera się na zasadzie 5S. Przede wszystkim ważna jest Samoświadomość, bo bez poznania siebie trudno iść dalej. Bez zaufania sobie i bez wiary w siebie nie obronimy swojej marki na rynku. To my jesteśmy jej podstawą.

Następnie ważna jest Społeczność. Bo, jak mówiłam wcześniej, bez niej nic się nie wydarzy. Jak wiesz już „co”, to musisz też wiedzieć do kogo mówisz. Kim jest ta Ania czy Zosia, które tworzą Twojego klienta idealnego i jakie są ich faktyczne potrzeby, problemy, wyzwania.

Między sobą a społecznością musisz zbudować most. Według mnie na niego składa się Sposób komunikacji. Ten most musi łączyć Ciebie z Twoimi odbiorcami i budujesz do wybierając media społecznościowe, w których będziesz się pojawiać, określając obszary tematyczne, które dla każdej ze stron są istotne. Przygotowując swoją stronę internetową i artykuły blogowe. To są te ważne elementy Twojego mostu.

Żeby to wszystko mogło zadziałać potrzebny jest System. Jeśli chcesz mieć efekty, to musisz wiedzieć co powinnaś zrobić krok po kroku, aby faktycznie mieć konkretne rezultaty. Zaplanuj nie tylko działania, ale również co ma z nich wyniknąć: zwiększenie ilości osób lajkujących Twój fanpage, osób odwiedzających Twoją stronę, leadów w newsletterze,  komentarzy na blogu, informacji, które się na Twój temat ukazują w mediach, czy wreszcie zwiększenie sprzedaży (wypisz konkretne produkty i usługi oraz jaką ich liczbę chcesz sprzedaż i za jaką kwotę).

Ostatnim elementem jest Sprzedaż. Gdy znasz swojego klienta, jego problemy i potrzeby, to naturalne jest, że chcesz mu pomóc je rozwiązać. Nie czekaj w nieskończoność na zaoferowanie pierwszego produktu. Jeżeli Ty tego nie zrobisz, odbiorcy pójdą i kupią go u kogoś innego, a przecież nie o to Ci chodzi…

Dodatkiem do zasady 5S jest jeszcze Sprawdzenie, weryfikacja, czy każdy element działa w odpowiedni sposób, czy trzeba wprowadzić jakieś zmiany, które sprawiłyby, że całość zacznie jeszcze lepiej funkcjonować… Bez statystyk i sprawdzania możemy kręcić się w błędnym kole. Dlatego budując markę, musimy cały czas weryfikować założenia i działania.

Bardzo dziękuję za te lekcje! Niezmiernie wartościowe. Jeśli mogę zapytać o plany. Czy zakładasz jeszcze jakieś zwroty w karierze? Zaskoczysz nas czymś w przyszłości?

To dobre pytanie 🙂 Jestem otwarta na to, co przynosi wszechświat. Myślę, a mam tego dowody w swojej karierze, że potrafię wyłapać szansę, która się przede mną otwiera. Trudno jest mi mówić o szczegółowych planach w odniesieniu do przyszłości, bo żyjemy w czasach VUCA, w czasach pandemii, która postawiła świat na głowie i dzisiaj plany na miesiąc to czasami za dużo.

Niemniej powiem o tym, co wynika z mojej misji. Bardzo chciałabym wprowadzić zawód doradcy marki osobistej do oficjalnego rejestru zawodów w Polsce. Chcę również, aby w naszym środowisku doradców z większą uważnością używano tej nazwy. Nóż w kieszeni mi się otwiera, gdy słyszę, jak osoba zajmująca się tylko działaniami na Facebooku, mówi, że jest doradcą marki osobistej!!! No nie! Facebook to tylko jedno z narzędzi służących do komunikowania marki. Tyle i aż tyle. Doradca, to ktoś więcej. Nawet patrząc na zasadę 5S można zauważyć, że poruszamy się w kilku obszarach, aby dostarczyć klientowi prawdziwą wartość. Moją misją jest również edukowanie branży doradców, aby uporządkować w końcu nasz zawód. Och, tutaj naprawdę jest mnóstwo rzeczy do zrobienia.

Justyno, była to dla mnie ogromna przyjemność móc z Tobą porozmawiać. Myślę, dzięki poznaniu Twojej zawodowej  historii, wiele osób dostanie wiatr w żagle. Bo przecież każda zmiana uczy nas czegoś nowego i odkrywa zupełnie nowe perspektywy.

Małgosiu, dziękuję za sposób, w jaki przeprowadziłaś tę rozmowę. Ze zmianą można się zaprzyjaźnić i nauczyć się dostrzegać w niej szansę. Każdy z nas ma wartość, na którą czeka świat. I jeśli chowamy się, boimy się pokazać, blokują nas niewspierające przekonania, to tak naprawdę jesteśmy egoistami skupionymi na sobie i swoich obawach. Czas zaufać sobie, czas skoncentrować się na tym, co możemy zaoferować ludziom i jak im pomóc. Przenieś ciężar myślenia z siebie na odbiorcę, a zobaczysz, że zacznie dziać się MAGIA. I takiej magii życzę, abyście doświadczali na co dzień w swoim życiu.

Zostaw komentarz