Skip links

Moja Kariera OdNowa Marek Jankowski

Marek Jankowski. Przedsiębiorca, dziennikarz, autor książek „Pułapki small biznesu” i „Mała wielka firma”. Przez wiele lat wydawca czasopisma „Branża Dziecięca” adresowanego do sklepów oferujących zabawki i akcesoria dla najmłodszych. Twórca najpopularniejszego podcastu o prowadzeniu biznesu Mała Wielka Firma, który działa w Polsce już ponad 11 lat. Jego motto życiowe brzmi:

„Kiedy coś robisz, rób to porządnie”.

Dzień dobry Marku. To zaszczyt dla mnie gościć Ciebie na łamach Kariery OdNowa. Twoje podcasty są dla mnie niezwykłą inspiracją w biznesie. Ja natomiast staram się inspirować ludzi do zmian zawodowych, zachęcać do wyjścia ze strefy komfortu, bo głęboko wierzę, że każdy z nas zasługuje na szczęście, spełnienie i docenienie w pracy. A jak najlepiej zachęcać do zmian? Poprzez pokazanie prawdziwych historii. A Twoja historia jest bardzo ciekawa, i nie zawsze była usłana różami…

Bardzo dziękuję za zaproszenie! Rzeczywiście, moja biznesowa droga nie zawsze była łatwa, trochę tych stref komfortu musiałem poopuszczać… Zresztą, nawet dzisiaj życie stawia przede mną sporo wyzwań. Ot, choćby twoje pytanie o życiowe motto – tu też musiałem wyjść ze swojej strefy komfortu, bo zwykle się nad tym nie zastanawiam. 😉

Zanim cofniemy się kilkanaście lat wstecz, na początek Twojej kariery, powiedz proszę o Twoim dziecięcym marzeniu. Bo chciałeś być emerytem…

To prawda. Mój dziadek był na emeryturze i uznałem, że to niezły sposób na życie, kiedy masz cały dzień dla siebie, a listonosz regularnie przynosi ci pieniądze…

Dzieci to potrafią sobie nieźle wykombinować. Twoja pierwsza praca to radio, prawda? Byłeś reporterem, pracowałeś w różnych rozgłośniach radiowych. To był Twój cel, pracować w mediach? Ile lat trwała Twoja przygoda i co z perspektywy czasu Tobie dało radio. Zgaduję, że obycie przy tematach podcastowych…

Żeby być tak superprecyzyjnym, to muszę się cofnąć jeszcze do czasów szkoły średniej. Po lekcjach wpadałem do małej firmy poligraficznej, gdzie dorabiałem sobie, projektując ulotki i wizytówki w Corelu, więc tak naprawdę to była moja pierwsza praca.

Taką „prawdziwą” zacząłem po pierwszym roku studiów, kiedy trafiłem do Radia Klakson we Wrocławiu. Znalazłem się tam przypadkiem. Kolega usłyszał, że mają nabór i postanowiłem spróbować swoich sił, dorobić trochę w wakacje. Ale złapałem bakcyla. 🙂 Po ponad 2 latach przeniosłem się do RMF FM, o czym marzyłem już jako nastolatek. Do dziś mam legitymację Fanclubu RMF FM! Po jakimś czasie były szef RMF-u ściągnął mnie do Radia Wrocław i w sumie moja radiowa kariera trwała prawie 8 lat.

Wiele się w tym czasie nauczyłem. Przede wszystkim zdobyłem umiejętność rozmawiania z różnymi ludźmi, dostosowywania stylów komunikacji, a także szukania informacji i przekazywania ich odbiorcy w uproszczony sposób. Niewątpliwie wyrobiłem sobie też podcastowy warsztat – w radiu mówienie do mikrofonu czy montaż nagrań są w końcu na porządku dziennym.

W jaki sposób u Ciebie myśl o staniu się przedsiębiorcą zaczęła dojrzewać? Bo to trudny moment dla wielu osób. Z jednej strony przestają spełniać się w aktualnej pracy, czują nawet już wypalenie, ale przekonanie, że „lepsza taka praca niż żadna” skutecznie blokuje ich przed podjęciem kroków do zmiany. Jak u Ciebie ten proces wyglądał? Przygotowałeś się do założenia firmy, czy była to decyzja dość spontaniczna? Jesteśmy jeszcze przed rokiem 2004, kiedy to założyłeś firmę.

Odkąd pamiętam, chciałem być niezależny. Z tą niezależnością nierozerwalnie kojarzyły mi się pieniądze, dlatego właśnie swoją pierwszą pracę podjąłem już w liceum. Później, żeby się szybciej usamodzielnić, wybrałem studia we Wrocławiu, mimo że z mojego domu rodzinnego zdecydowanie bliżej było do Krakowa.

Jak dojrzewała we mnie myśl o firmie? Przede wszystkim praca reportera zaczynała mnie trochę nużyć. Dobijała mnie monotonia – co roku mogłem spodziewać się tego samego, nic mnie nie zaskakiwało, brakowało wyzwań. Poza tym zmieniali się moi szefowie i to czasem z lepszych na gorszych, bo np. były wybory i trzeba było na nowo obsadzić stanowiska. Myślałem więc, że własna firma da mi swobodę działania. Dziś już wiem, że to niekoniecznie tak wygląda, ale wtedy tak właśnie mi się wydawało.

Czułem się w pewnym stopniu gotowy do założenia własnej działalności. Skończyłem studia ekonomiczne, miałem pewne doświadczenie zawodowe, dużo czytałem o prowadzeniu firmy. W końcu zdecydowałem się na ten wielki krok. Złożyłem wypowiedzenie i w styczniu 2004 pożegnałem się z etatem.

I nadszedł ten dzień załatwienia formalności, związanych z założeniem firmy, wynająłeś małe biuro i….Była euforia czy strach?

Raczej trema jak przed występem! Czyli trochę ekscytacja, trochę niepewność, na pewno ciekawość. Wkrótce jednak pojawiło się coś jeszcze – samotność. Chyba się tego nie spodziewałem. Wcześniej moje dni wypełnione były bieganiem po mieście i spotkaniami z innymi ludźmi, a na swoim zostałem sam w tym małym, wynajętym biurze.

Twoje pierwsze pomysły biznesowe mówiąc wprost nie wypaliły. Założyłeś agencję wynajmującą nianie dla dzieci, a później warsztaty rozwojowe dla najmłodszych. Skąd przede wszystkim branża dziecięca, bo po doświadczeniu w radio, to dość zaskakujący wybór. I drugie pytanie, co takiego się zadziało, że te biznesy nie udały się? Gdybyś miał poradzić osobom, które mogą być w podobnej sytuacji, zakładają swój pierwszy biznes. Na co powinni szczególnie uważać?

Dlaczego zdecydowałem się na tę branżę? Wydawało mi się, że znalazłem lukę na rynku. W tamtym czasie media trąbiły o tym, że w przedszkolach brakuje miejsc i rodzice będą mieć problem z opieką nad dziećmi. Szybko jednak okazało się, że model biznesowy zakładający przydzielanie jednej opiekunki do jednego dziecka zwyczajnie nie spinał się finansowo. Skończyłem studia ekonomiczne, ale nie umiałem dobrze policzyć pieniędzy! Brakowało mi doświadczenia, w przeciwnym wypadku być może przewidziałbym, że musiałbym mieć 200 opiekunek, żeby ten model 1:1 się spiął. A pracowników jeszcze więcej, bo potrzebowałbym przecież sztabu ludzi do koordynacji tego wszystkiego. Nie bez znaczenia był też fakt, że ta branża była dla mnie – jak słusznie zauważyłaś – zupełnie obca.

Musiałem zatem wymyślić coś bardziej dochodowego. Tak się złożyło, że udało mi się zrekrutować kilka świetnych opiekunek po pedagogice, poza tym zgłosiła się do mnie firma oferująca zestawy do zabaw rozwojowych z dziećmi, więc połączyłem kropki i postawiłem na model, gdzie jedna pedagożka prowadziła zajęcia rozwojowe z grupą dzieci. To była spółka z moim przyjacielem, więc przynajmniej nie byłem już z tym wszystkim sam. Niemniej, on również pracował wcześniej na etacie i nie miał doświadczenia jako przedsiębiorca. Skończyło się tak, że przeinwestowaliśmy – było zainteresowanie, więc wynajmowaliśmy coraz większą powierzchnię i zatrudnialiśmy coraz więcej osób, nie biorąc pod uwagę, że generujemy sobie w ten sposób duże koszty stałe.

Wyciągnąłem z tych dwóch przedsięwzięć bardzo ważne wnioski i oczywiście chętnie się nimi podzielę. Przede wszystkim – nie zakładaj firmy w branży, o której nic nie wiesz. Ponadto, upewnij się, czy model biznesowy się spina, a także szukaj pomysłów, gdzie koszty stałe – niezależne od przychodów – są jak najmniejsze.

To ważne lekcje dla początkujących przedsiębiorców, bardzo dziękuję! Wiele osób po porażkach się poddaje. Zazwyczaj kończy się to powrotem na etat. Ty jednak nie opuściłeś branży dziecięcej, tylko swój pomysł na biznes zmodyfikowałeś. Opowiesz o magazynie „Branża Dziecięca? Jak powstał ten pomysł, i co z perspektywy czasu patrząc, zdecydowało, że był to sukces?

Przeanalizowałem swoje wcześniejsze błędy i, tak jak wspomniałem, wyciągnąłem wnioski. Wiedziałem, że w kolejnym podejściu muszę wykorzystać umiejętności, które już nabyłem – nie mogłem być znów we wszystkim zielony!

Bazą było dziennikarstwo, a także projektowanie graficzne opanowane podczas dorabiania w liceum. Sięgnąłem też do wiedzy o przedsiębiorczości, która wywodziła się z moich dotychczasowych doświadczeń, studiów i książek. Przydało się również wszystko to, czego dowiedziałem się o dzieciach w ciągu wcześniejszych 4 lat. Zsumowałem te wszystkie elementy i otrzymałem czasopismo branżowe dla firm z branży dziecięcej. 🙂

Po tych moich porażkach – o których lubię mówić, że są przystankami na drodze do sukcesu – umiałem już dużo trafniej przewidywać wydatki i potencjalne przychody, więc wiedziałem, że moje kolejne przedsięwzięcie ma sens finansowy. Poza tym zatrudniłem na początku tylko jedną osobę – handlowca z wynagrodzeniem głównie prowizyjnym, więc koszty stałe były naprawdę minimalne.

W 2008 powstał magazyn, a dokładnie rok później narodził się pomysł podcastów Mała Wielka Firma. I znowu, połączenie branży dziecięcej z poradami biznesowymi może wydawać się zaskakujące. Chociaż biorąc pod uwagę i Twoje doświadczenie radiowe i już jako przedsiębiorcy, jest spójność. 

Chyba wszyscy jesteśmy bardzo ciekawi, jak narodził się pomysł podcastów. Czy to sukces książki „Mała wielka firma”, którą wydałeś rok przed powstaniem pierwszego podcastu miał na to wpływ?

Zaczęło się od tego, że zrobiłem wewnętrzne szkolenie dla naszych pedagogów prowadzących zajęcia. Chodziło o to, żeby pokazać im, czym się różni prywatna firma od placówek oświatowych, które znali ze studiów. Ważna była zwłaszcza kwestia, skąd się biorą pieniądze w takich firmach.

Zebrałem na potrzeby tego szkolenia dużo materiałów i żona mnie przekonała, żeby zrobić z tego książkę. Tak powstała „Mała wielka firma”.

Wydawnictwo Studio Emka bardzo mnie namawiało, żebym promował książkę, gdzie tylko się da. Najpierw powstał w tym celu blog malawielkafirma.pl, a później Paweł Tkaczyk namówił mnie na wspólne nagrywanie podcastu.

Od początku oddzielałem tę internetową działalność od „Branży Dziecięcej”. Czasopismo było biznesem, a podcast bardziej takim projektem na boku.

Można powiedzieć, że od tego czasu stałeś się długodystansowcem ? Bo i „Branża Dziecięca” i „Mała wielka firma” funkcjonują do dziś. A statystyki wiadomo jakie są. Zdecydowany procent nowych inicjatyw zamyka się po dwóch pierwszych latach… Zanim przejdę do dalszych zwrotów zawodowych, zdradź nam sekret na tak długie powodzenie biznesu.

Przede wszystkim trzeba dawać wartość odbiorcom. Ta zasada powinna obowiązywać w całym biznesie – zarówno tym tradycyjnym, jak i internetowym.

Wiele czasopism branżowych to jedna wielka reklama, jak gazetka z hipermarketu. W „Branży Dziecięcej” od zawsze dbamy o zachowanie zdrowych proporcji – im więcej jest reklam, tym więcej ciekawych treści do czytania. Redaktorem naczelnym przez 10 lat byłem ja, od ponad 2 lat czasopismem kieruje Urszula Kaszubowska, która wcześniej przez lata pracowała w międzynarodowym koncernie wydawniczym i odpowiadała tam za wiele udanych projektów. Reklamy są ważne, bo bez nich byśmy nie istnieli, ale czytelnicy muszą dostać ciekawą treść, żeby chciało im się sięgnąć po czasopismo i przy okazji zobaczyć też te reklamy.

To samo ma miejsce w przypadku Małej Wielkiej Firmy. Wiele razy dostawałem wiadomości, że z podcastu ludzie nauczyli się więcej niż ze studiów ekonomicznych. Że trudno uwierzyć, że tak wartościowa treść jest dostępna za darmo. Że dzięki MWF uruchomili i rozwinęli swoje firmy. Kiedy się dostaje taki feedback, chce się nagrywać. 🙂

Przygotowując się do tego wywiadu dotarłam do rozmowy z 2017 roku, w której to mówiłeś, w dużym skrócie oczywiście, że pieniądze są z Branży Dziecięcej, a Mała Wielka Firma to właściwie hobby, ale myślisz o zmianie…No właśnie minęły ponad trzy lata i chyba te zmiany nastąpiły? W lutym 2018 zakończyłeś współpracę z magazynem i całą energię skupiłeś na podcastach. Podzielisz się z nami tym etapem, co wpłynęło na takie decyzje

Faktycznie, nie jestem już zaangażowany w bieżące tworzenie „Branży Dziecięcej”, co nie zmienia faktu, że nadal jestem wydawcą czasopisma. Po 10 latach czułem, że czas przekazać ster w nowe ręce, żeby wpuścić trochę świeżych pomysłów.

Poza tym od 2016 roku mieszkam w UK i kierowanie na odległość zespołem we Wrocławiu było czasem trudne.

Skupienie energii na podcastach było niejako koniecznością, bo Mała Wielka Firma mocno się z biegiem lat rozwinęła. Pracy przybyło – każdy odcinek ma teraz wersję wideo z napisami, wersję do czytania, strona internetowa przeszła gruntowny lifting. W 2017 roku wypuściłem kurs PodcastPro. Do teraz odbyło się już 7 edycji, w których wzięło udział ponad 770 uczestników. Zorganizowałem też dwa eventy – 10. urodziny Małej Wielkiej Firmy (150 uczestników) oraz konferencję dla przedsiębiorców i słuchaczy podcastu, na którą przyjechało 350 osób. Cały czas rozwijam także przychody z afiliacji i pracuję nad nowymi projektami komercyjnymi.

A współpraca z targami? Szanghaj, Hongkong, Norymbergia, Kolonia – brzmią niesamowicie. Czy to było ściśle związane z magazynem i tez ten etap w karierze również już zamknąłeś?

Brzmi to niesamowicie i rzeczywiście było niesamowite! Współprace te były związane z „Branżą Dziecięcą” i w tej chwili tego typu aktywności przekazałem Urszuli. Bardzo się cieszę, że miałem okazję być w tych wszystkich miejscach, choć takie podróżowanie to nie tylko sam lukier. Lot do Chin na 3-4 dni targów to mordęga ze względu na różnicę czasu! Mam jednak nadzieję, że jeszcze kiedyś odwiedzę te miejsca – tym razem jednak już bardziej rekreacyjnie.

To mały sprawdzian z Małej Wielkiej Firmy. Ile podcastów już przeprowadziłeś? ? I czy jest jeszcze coś, co zaskakuje Ciebie w wypowiedziach swoich gości?

Pytanie o numery jest trudne, bo zwykle jestem głową parę odcinków do przodu. W każdej chwili jednak mogę zajrzeć na malawielkafirma.pl i sprawdzić. W tej chwili będzie to już ok. 330 odcinków, w których pojawiło się ponad 120 gości.

Czy po tylu latach jest coś, co zaskakuje mnie w wypowiedziach gości? Zmartwiłbym się, gdyby nie było! Goście regularnie mnie zaskakują i pewnie kiedy będę już w stanie przewidzieć każdą odpowiedź, trzeba będzie zakończyć nagrywanie.

Dzięki rozmowom w podcaście cały czas mam szansę uczyć się czegoś nowego. Pod tym względem nie różnię się bardzo od moich słuchaczy – zadaję pytania o kwestie, które mnie interesują albo które nie są dla mnie jasne, a odpowiedzi gości nierzadko są dla mnie bardzo odkrywcze. Te spotkania dają mi mnóstwo satysfakcji i – co ciekawe – często na nagraniu podcastu wcale się nie kończy. Gdy zapowiadam nowy odcinek na fanpage’u na Facebooku (https://www.facebook.com/MalaWielkaFirma/), na LinkedInie (https://www.linkedin.com/showcase/mala-wielka-firma/) albo Instagramie (https://www.instagram.com/malawielkafirma/?hl=pl), pod postem wywiązują się dyskusje, ludzie wymieniają się swoimi spostrzeżeniami na dany temat, a w tych rozmowach nierzadko biorą też udział goście podcastu. Uwielbiam tę interakcję i to przenikanie się rzeczywistości online i offline.

Zdradzisz nam plany na przyszłość? Powstanie kolejna książka? A może coś jeszcze zupełnie innego

Pytanie o książkę wraca regularnie, ale to duży projekt, a ja, jak już wiesz, mam teraz sporo na głowie. Nie mówię jednak nie – kto wie, może kiedyś znów coś wydam?

Obecnie rozpracowuję pomysł na zamkniętą społeczność dla przedsiębiorców. Spotkania w realu pod brandem Małej Wielkiej Firmy uświadomiły mi, jak bardzo polscy przedsiębiorcy mogą skorzystać, wymieniając doświadczenia z innymi osobami prowadzącymi własne firmy. Jak bardzo samotni jesteśmy czasem ze swoimi problemami.

Sam też przez to przechodziłem, zwłaszcza na początku mojej biznesowej drogi. Wiem, jak to jest, kiedy nie masz w swoim otoczeniu osoby, która boryka się z takimi samymi wyzwaniami jak ty. Wszyscy dookoła pracują na etacie i choćby chcieli nie doradzą ci w wielu kwestiach związanych z prowadzeniem firmy. Albo doradzą ci źle.

Są oczywiście grupy na Facebooku czy fora internetowe, w których można próbować szukać rady albo pomocy, ale mam wrażenie, że wiele odwiedzających je osób jest bardziej nastawionych na autopromocję niż niesienie pomocy innymi czy wymienianie się swoimi doświadczeniami. Podobnie jak na spotkaniach networkingowych – wielu przedsiębiorców przychodzi tam tylko po to, żeby rozdać innym swoje wizytówki, a nie po to, żeby naprawdę porozmawiać o biznesie. Chciałbym coś z tym zrobić i wiem, że się da, bo sam należałem kiedyś do takiej społeczności – tyle że zagranicznej.

Marku, kończąc pomału nasz wywiad, gdybyś miał dać trzy lekcje, takie najważniejsze z Twojej perspektywy porady dla osób, które chcą rozpocząć swoją Karierę OdNowa.  

Robi się – będzie konkretnie i na temat!

Po pierwsze, warto robić rzeczy porządnie i przykładać się do każdego wykonywanego zadania. Nawet jeśli całkowicie zmienisz branżę, opinia o tobie pójdzie za tobą – jeśli dasz się poznać jako osoba solidna i sumienna, szybciej zjednasz sobie klientów czy kontrahentów w nowym środowisku.

Po drugie, nie ma sensu porównywać się do innych. Widzimy tylko ułamek ich życia, nie wiemy, jakimi kosztami są okupione ich sukcesy. To, że ktoś dzisiaj jest na szczycie, nie oznacza, że znalazł się tam w jeden dzień, bez wysiłku. Lepiej porównywać się do siebie samego sprzed na przykład roku. Wówczas dowiesz się, czy i jakie robisz postępy.

Po trzecie, komunikacja to najważniejsza umiejętność w życiu. A w tej umiejętności wbrew pozorom najważniejsze wcale nie jest mówienie, tylko słuchanie. Naucz się słuchać innych, a będziesz wiedzieć, czego potrzebują i jak możesz im pomóc. I w efekcie – co im sprzedać.

A czego mogę Tobie życzyć? ?

Zdrowia. 🙂 I wyciągania trafnych wniosków z popełnianych błędów.

A więc spełnienia tych planów i dużo, dużo więcej! Inspiruj nas dalej, bo nie wiem, czy masz taką świadomość, ale naprawdę pomagasz wielu osobom. Prawdziwe historie Twoich gości to kompendium wiedzy dla przedsiębiorcy. Jeszcze raz dziękuję za ten wywiad i cenne lekcje. 

Dzięki za zaproszenie i ciekawe pytania! 🙂

Zostaw komentarz